Papierowej batalii ciąg dalszy
O ile pierwsza część papierowych podbojów poszła szybko i sprawnie tak kolejne przysporzyły nam jak myślę kilku siwych włosów.
Tak oto pojawiła się sprawa... przyłączy. Wzdłuż drogi przy naszej działce znajduje się wodociąg, niestety bez kanalizacji (więc tak jak już wspomniałam wcześniej pozostaje nam budowa przydomowej oczyszczalni ścieków), ale nie o tym nasz największy problem. Zezwolenie na przyłącze wody w gminnych wodociągach zostało załatwione w 10 minut, a wszystkie dokumenty wydane w ciągu niecałego tygodnia. Współpraca na medal!
Natomiast wydanie warunków przyłącza prądu to zupełnie inna bajka... Pierwszy wniosek złożyliśmy w maju. Wszytko było w porządku, trzeba tylko poczekać do 30 dni i uzyskamy dokumenty. Tym oto sposobem minęły już ponad 3 miesiące a my wciąż dostajemy nie mamy NIC: "bo brakuje mapy w innym formacie" (dostarczone), "bo zawieruszyło się pełnomocnictwo" (dostarczone), "bo notarialna umowa kupna działki to za mało" (chociaż nie wiadomo co można by było dostarczyć więcej). I tak reasumując po tych 3 miesiącach toczonej batalii okazało się, że wszystkie dokumenty dostarczone na początku były wystarczające tylko w wydział zajmujący się sprawami przyłączy wkradł się mały bałagan...
Tak więc teraz czekamy na ostateczną odpowiedź do końca sierpnia i mamy nadzieję, że to już ostatnia prosta, ponieważ wszystkie dokumenty czekają już na złożenie w gminie, aby uzyskać pozwolenie na budowę. A i murarz już w gotowości z nadzieją, że jesienią ruszymy nareszcie z fundamentami.
Jeszcze człowiek nie zaczął budowy a już kłody pod nogi... i jak tu się nie zniechęcać? Czy u Was też nie było tak kolorowo?